Gdzie mieszka nasza wola? Gdzie rodzą się decyzje? Gdzie granica między odruchem, instynktownym działaniem, a wolną i świadomą decyzją? Gdzie jest granica między duszą, a ciałem? Czy w ogóle istnieje taka granica?
Myślę, że te w istocie filozoficzne pytania, które nota bene są tak stare jak filozofia, warte są ciągłego rozważania. Są to pytania o istotę naszego człowieczeństwa, a zatem też o nasze podobieństwo do Stwórcy. Czy rozwój psychiatrii, neurobiologii, socjologii czy nawet tzw. sztucznej inteligencji pomoże nam lepiej zgłębić tę kwestię? A może zbyt powierzchowne traktowanie aspektu wolnej woli jest tym co ogranicza naszą perspektywę we wspomnianych gałęziach nauki?

Niektórzy naukowcy kwestionują dziś w ogóle istnienie wolnej woli, twierdząc że człowiek jest deterministyczną maszyną, której działania są jedynie sumą zewnętrznych czynników. Według mnie, absolutnie nie ma ku temu podstaw naukowych. Wręcz przeciwnie, złamanie tzw. nierówności Bella sugeruje, że świat z natury jest niedeterministyczny, a co najmniej nielokalny. Nie wnikając jednak dalej w naukowe dywagację, a raczej na gruncie wiary chrześcijańskiej, przyjmę założenie, że człowiek posiada wolną wolę. Jednocześnie trzeba zauważyć, że wpływ tejże woli jest w pewnym stopniu ograniczony np. przestrzennie. Możemy siłą woli podnieść własną rękę, ale leżący obok kamień możemy podnieść jedynie pośrednio (wspomnianą ręką).

Zatem w jaki sposób dusza steruje ciałem? Wierzymy że jakoś to się dzieje i w przeciwieństwie do zwierząt, nasze działania nie wynikają jedynie z instynktów i odruchów, że mamy duszę, która ma wolną wolę i może w jakiś przedziwny sposób wpływać na to co robi nasze ciało i w ten sposób wyrażać ową wolę. Dusza może nie ma bezpośredniego wpływu na dowolny element świata materialnego, ale na nasze ciało i umysł już tak, a za jego pośrednictwem na resztę otoczenia. Nawet nasze ciało i umysł nie zawsze są w pełni posłuszne i wymagają ciągłego treningu oraz dyscypliny.

Wierzymy, że jedynym pośrednikiem między niebem a ziemią jest Jezus Chrystus. Podobnie nasza dusza może oddziaływać na świat materialny tylko za sprawą jego łaski. Według praw i w granicach, które On ustalił.
Dlatego pomijanie aspektu duchowości np. w psychiatrii, terapii uzależnień czy po prostu pracy nad sobą, jest jest zbytnim uproszczeniem i pozbawieniem tych dziedzin istotnego elementu.
Właśnie dlatego też ćwiczeń duchowych, które mają nam pomóc wzrastać w wolności, nie wolno sprowadzać jedynie do regularnych praktyk. Bo Jezus nie jest tylko jednym z wielu elementów w naszym modelu, ale realną osobą, która nieustannie stwarza i odżywia wszechświat, jednocześnie sprawiając, że konkretna dusza ma realny wpływ na wybrany kawałeczek tegoż wszechświata.

Wierzę, że wezwanie „… czyńcie ją sobie poddaną” /Rdz 1, 28/ odnosi się w pierwszej kolejności do naszego ciała, które powstało z prochu tej ziemi. Wierzę, że jesteśmy powołani do tego, aby coraz pełniej panować nad naszym ciałem i umysłem, aby nasze działania mogły kształtować otoczenie w taki sposób by wyrażało wolną wolę.

Wolność jest ogromnym darem, który otrzymujemy od stwórcy. Darem dzięki, któremu możemy prawdziwie kochać, ale też darem, o który trzeba dbać. W przeciwny razie możemy go stracić, czego skrajnym przykładem jest uzależnienie. Uzależnienie, które w jakimś sensie odrywa duszę od ciała, a „pilot” traci kontrolę nad „samolotem”. Jak powszechnie wiadomo wyjście z nałogu to niezwykle karkołomnie zadanie. Wymaga ogromnego wysiłku i bardzo często specjalistycznej terapii. Warto jednak w tym wszystkim pamiętać o duchowym aspekcie i Tym, który jest dawcą naszej wolnej woli. Dla Niego bowiem nie ma nic niemożliwego.


Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *